Najtragiczniejszym wydarzeniem w życiu mojej mamy, wówczas małej dziewczynki, była śmierć jej ojca. W rodzinie nie mówiono o tym, ale dziadek lubił podobno wypić i wpadł w Ameryce w nałóg. Pewnie dlatego mama nigdy  w życiu nie tknęła kieliszka z alkoholem.

Dziadek po powrocie zza oceanu, gdzie pojechał szukać zarobku, rozchorował się i zmarł przedwcześnie, choć mama bardzo się modliła, żeby wyzdrowiał. Od tego czasu czuła się skrzywdzona przez los i już pozostała w pewnym sensie małą dziewczynką. Pies dziadka po pogrzebie nie chciał odejść od grobu swojego pana i pozostał na cmentarzu. Przychodził do domu tylko po jedzenie.

Więcej…