Zawsze mnie dziwiły i zastanawiały nazwiska mieszkańców naszej wsi. Oto pan Świt mieszkał na wzgórzu i wschodzące słońce najpierw padało na dach jego domu. Pan Górniak mieszkał na górze, a pan Doliński w dolinie, między wsią, a wzgórzem Zawinnicą. Jako stały gość w gminnej bibliotece, wypożyczał książki i wieczorami głośno czytał zasłuchanym sąsiadom i wszystkim chętnym z całej wsi. Poza tym był zapalonym strażakiem, a jego wspaniałe konie, na sam dźwięk syreny, umieszczonej na dachu remizy, przebierały nogami i waliły kopytami o ściany stajni. Kiedy pan Doliński zmarł przedwcześnie na raka, jego konie na głos wycia syreny, przybiegały z pola pod remizę. Za rozpędzonymi rumakami biegła zapłakana wdowa, która nie umiała ich zatrzymać.